copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(19.6.1995, 20.6.1995, 21.6.1995, 22.6.1995, 24.6.1995, 27.6.1995, 28.6.1995, 29.6.1995, 30.6.1995, 1.7.1995, 2.7.1995, 3.7.1995, 7.7.1995, 8.7.1995)
(19.6.1995)
Amos Oz, w rozmowie ze Zbigniewem Mikołejką – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2 – mówi sporo rzeczy bardzo ważnych.
Przeciwstawia chrześcijaństwu inny stosunek do ciała („Nie odczuwani też żadnego związku z nienawiścią chrześcijan wobec własnego ciała”).
Najważniejsze jest przeciwstawienie się koncepcji winy zbiorowej („Idea kolektywnej winy jest bowiem pojęciem antyżydowskim”).
Interesujące jest wszystko, co mówi o możliwościach literackich, jakie stwarza stan języka hebrajskiego, który jest jak wulkan.
Wypowiedź Amosa Oza pozwala zrozumieć, na czym to miałoby polegać –
Ezra Pound, skromny wybór Listów (sześć sztuk) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przekład Tadeusza Pióry – sama frajda.
W pisaniu epistolarnym Pounda słowa konieczne.
Rady literackie dla literatki Iris Barry genialne także wtedy, gdy bezpodstawne i fanaberyjne –
(20.6.1995)
James Laughlin, Wstęp do „Pieśni” – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przekład Artura Zapałowskiego – jest napisany, pod względem strukturalnym, tak jak Pieśni Pounda.
Poeta i wydawca Pounda odrzuca uporządkowany tok wywodu, wypowiada się poprzez luźne szczegółowe uwagi.
Fragmentaryczność jest atrakcją tego tekstu –
Andrzej Sosnowski, szkic Z genealogii modernizmu: poezja trzeciego nieba – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2 – dobrze ujawnia stopień rozumienia Pounda.
Andrzej Sosnowski chce klucz do niego znaleźć u Swedenborga.
Swedenborg pozwala dobrze rozumieć sprzeciw Pounda przeciw symbolom i pojęciom w poezji, wciąga go jednak w mistycyzm.
Według mnie słowo u Pounda jest przeciw symbolizmowi i abstrakcyjności samo z siebie, ze swej istoty.
Ono jest symboliczne w swojej postaci naturalnej.
Pound wyzwala słowo z niewoli sztucznej symboliczności i z pojęciowości, która sama w sobie jest przeciw słowu –
Hugh Kenner, fragment studium The Poetry of Ezra Pound (1951) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przełożył Artur Zapałowski – dotyczy podstaw czytania tekstów niedyskursywnych.
Kenner utożsamia, zdaje się, prozę z dyskursywnością –
(21.6.1995)
Ezra Pound Przewodnik po kultuże – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przełożył Tadeusz Pióro – jest niepoetyckim odpowiednikiem Pieśni.
Słowem niepoetycki zastępuję słowo dyskursywny.
Utwór Pounda różni się od poezji znacznie mniej niż od dyskursu.
Nie będąc poezją w ścisłym sensie, utwór powtarza struktury poetyckie.
Nie jest jednak w najmniejszym stopniu równoważnikiem Pieśni, nie jest nawet, wbrew Tadeuszowi Piórze, przewodnikiem po Pieśniach.
Coś ten utwór wyjaśnia w Pieśniach, ale bardzo niewiele, za mało w nim siły.
Nie ma on autonomicznego znaczenia intelektualnego, nie ma tych powabów, które są w listach do Iris Barry.
Listy są lapidarne, w listach jest żart.
Równowaga między powagą i żartem w listach stanowi atrakcję, w Przewodniku po kultuże – żadnej atrakcyjności nie ma.
Gertruda Stein wypowiada się o Przewodniku po kultuże całkiem głupio (cytat w tekście Tadeusza Pióry), ze zlekceważeniem tego utworu Pounda trzeba się z nią całkowicie zgodzić –
Donald Davie (poeta, krytyk), mały fragment pod tytułem Idee w „Pieśniach” z książki Ezra Pound (1975) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przełożył Artur Zapałowski – mówi o poezji Pounda znacznie więcej niż Przewodnik po kultuże.
Komentator wyjaśnia swoje rozumienie słowa idea, rozumie je tak jak Allen Upward w The New World (1908) i jak się je rozumie potocznie, jako ideę „na coś”, nie jako ideę „czegoś”.
Jest to rozumienie wywiedzione z fizyki i osadzone w poezji.
W wywodzie komentatora precyzja i polot –
Helena Zaworska, recenzja Zapamiętanego Kazimierza Brandy są pod tytułem Wyobraźnia pamięci – „Książki” 1995 nr 6, dodatek „Gazety Wyborczej” – uruchamia całe doświadczenie Zaworskiej z twórczością Brandysa i ze środowiskiem literackim.
Ona wie, o czym i co Brandys pisze, diagnoza, jaką formułuje, jest rzetelna: „Pamięć nie jest prostym przekaźnikiem faktów. Pamięć posiada własną wyobraźnię, która jest w stanie tworzyć różne autokreacje i różne biografie” –
(22.6.1995)
Richard Sieburth, esej Ezra Pound: Ekonomia poezji/Poezja ekonomii (1987) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 1-2, przełożył Artur Zapałowski – znacznie mniej atrakcyjny niż interpretacje Donalda Davie.
Związki teorii poezji z teoriami budowy materii pobudzają wyobraźnię.
Związki poezji ekonomii z ideami poezji Richard Sieburth rozumie niemal ilustracyjnie.
Davie poprzez fizykę chce zrozumieć siłę poetycką Pounda, Sieburth w fałszywych teoriach pieniądza widzi u Pounda źródło jego klęski poetyckiej.
Dla mnie rozumienie natury pieniądza u Pounda liczy się o tyle, o ile ma związek z rozumieniem przez niego symbolu.
Symbol u niego (u Pounda) jest realny i naturalny, jest (niejako) anty symboliczny.
Nie mam na to dowodów, intuicyjnie w tym widzę artystyczne nowatorstwo jego poezji, jego sztuki.
Dla Pounda symboliczność jest podstawową funkcją znaczeniową naturalnych przedmiotów i zwyczajnych słów.
Takie założenie jest kamieniem węgielnym nie tylko dla sztuki Pounda, ono jest (nie sformułowanym) założeniem całej sztuki nowej, która chce być symboliczna wbrew konwencjom symbolizmu –
(24.6.1995)
Milan Kundera, fragmenty Nieśmiertelności (1990) – „Ex Libris” nr 78, czerwiec ‘95, przełożył Marek Bieńczyk – prawie (należy się domyślać) jak gigantyczny felieton Włodzimierza Paźniewskiego w „Twórczości”.
Paźniewski góruje nad Kundera zwięzłością, trzeba jednak pamiętać, że u nas pisuje się za darmo –
Jan Kłossowicz, w artykule Sztuka pisania – „Ex Libris” nr 78, czerwiec ‘95 – laudacja Nieśmiertelności i Le lenteur (1995) Milana Kundery.
Zachwyt dla Kundery kojarzy się z dezaprobatą dla nowatorskich „pałub”, laudację kończy zdanie jak dzwonek: „I rację ma Kundera, pisząc nieznośnie lekko, sprawnie i dowcipnie, choć może nie dla wszystkich przyjemnie” –
Alek Radomski (ur. 1954), recenzja Kocicy Pavela Kohouta – „Ex Libris” nr 78, czerwiec ‘95 – w ujęciu filozoficznym, z nawiązaniami do Nadzorować i karać Michela Foucaulta.
Kontekst intelektualny powieści Kohouta wyznacza się z rozmachem, naturę powieścio-pisarskiego artyzmu sygnalizuje się w paru słowach (chyba nie ma innej potrzeby).
Autor recenzji jest synem Mieczysława Radomskiego –
(27.6.1995)
Hugo Draxler (Szymon Wróbel), szkic Galaktyka wydrążanego oka (z podtytułem Grzebanie zwłok słowa Paula Celana) – „FA-art” ‘95 nr 1 – jest zadedykowany Tadeuszowi Komendantowi.
Tekst w znacznej mierze ma formę dyskursywną, istotne jest w nim nawiązanie do tezy Wittgensteina: „Co można pokazać, tego nie można powiedzieć”.
Relację między obrazem i słowem rozumie się paradoksalnie.
Czy to rozumienie objaśnia poezję Paula Celana, nie wiadomo, w tekście manifestuje się chęć i próbę objaśnienia.
Dla mnie więcej objaśnienia jest w obrazie (metonimiach) niż w dyskursie.
Autor wierzy, tak sądzę, bardziej w dyskurs niż w obraz, albo nie wierzy ani w jedno, ani w drugie –
(28.6.1995)
Grzegorz Strumyk, parę słów do niego:
Warszawa, 28 czerwca 1995
Grzegorzu,
cieszę się, wśród wszystkiego złego, z dobrej wiadomości od Ciebie, że dorabiasz się nowej prozy.
Pytasz o słowo łzy jako słowo tytułu. Sam się zdziwiłem, że słowa tego prawie nie używam. Zastępuję je słowem płacz we wszystkich formach.
Słowo łzy byłoby mi potrzebne, gdybym chciał opowiedzieć o szczególnym rodzaju płaczu, kiedy łzy płyną bez jakichkolwiek innych oznak tego stanu.
Taki płacz bez płaczu widziałem raz u kogoś, raz lub dwa sam czegoś takiego doświadczyłem.
Nie piszę tego przeciw słowu łzy. Ono bywa nadużyte w sposób tak zły, że pozostaje jakby nietknięte i zachowuje swoją czystość.
Pozdrawiam –
Henryk
(29.6.1995)
Krzysztof Uniłowski, olbrzymi szkic Postmodernizm, poloniści i proza polska – „FA-art” ‘94 nr 4 i ‘95 nr 1 – jest solidną i kompetentną opowieścią o dziejach postmodernizmu w Polsce w świadomości teoretycznej i w świadomych lub spontanicznych praktykach literackich.
Po relacji o przeniesieniach dyskusji o postmodernizmie ze świata do Polski (część pierwsza szkicu) przechodzi się do relacji o zastosowaniach tego terminu do literatury polskiej.
Krzysztof Uniłowski jest świadom, jakie zadania spadły na gnuśną polską polonistykę, jaka dramaturgia przystosowawcza została jej narzucona.
Z doskoku i z lotu ptaka musi ją wspierać German Ritz.
Sam Uniłowski stara się o wyraźne rozróżnienie między postmodernizmem i neoawangardą.
W pułapce tego rozróżnienia znalazłem się ja, kojarzyłem tendencje postmodernistyczne i neoawangardowe.
Moja rola wobec postmodernizmu jest niejasna.
Postmodernistami są Marek Słyk, Anatol Ulman i Krzysztof Bielecki, ale Jan Drzeżdżon to surrealista a Dariusz Bitner to mitograf.
Trochę żartuję, Krzysztof Uniłowski patrzy na mnie po swojemu, postmodernistycznie, ale bez uprzedzeń –
(30.6.1995)
Dariusz Nowacki, o recenzjach Cholernego świata Janusza Rudnickiego i Szczuropolaków Edwarda Redlińskiego – „FA-art” 1995 nr 1 – nie ma potrzeby powiedzieć coś złego, ale i coś dobrego powiedzieć trudno.
Troska o samodzielność sądów przeradza się w nonszalancję, zwłaszcza w stosunku do Janusza Rudnickiego.
Dezaprobatę dla tekstów o Schulzu i Kafce należałoby uzasadnić, wbrew pozorom nie są to studia akademickie i nie w akademickości kryje się ich sens.
O Schulzu i Kafce wypowiada się pisarz jako pisarz, to trzeba zauważyć.
W Szczuropolakach nie widziałbym hipe r gadaniny, jeśli nawet nie chciałbym wiedzieć, czego gadanie dotyczy –
(1.7.1995)
Krzysztof Uniłowski, zabawne rozważania o modernizmie i postmodernizmie u Carlosa Fuentesa.
W recenzji komercyjnej powieści Łeb hydry (1978) – „FA-art” 1995 nr 1 – sugeruje się możliwość opozycyjności utworu do modernistycznego arcydzieła (zdaniem Uniłowskiego) Terra nostra (1976).
Zabawność widzę w podtrzymywaniu wysokich ocen pisarstwa, które zdewaluowało mi się bardzo dawno temu, powieści Terra nostra z żadną arcydzielnością bym nie kojarzył.
Zaskakuje mnie orientacja Uniłowskiego w pisarstwie Fuentesa –
Edwin Brock (ur. 1927), sześć wierszy – „FA-art” 1995 nr 1, przełożył Andrzej Szuba – o zgrozie egzystencjalnej i cywilizacyjnej.
W wierszu Brock u siebie kurz i brud w pokoju są jak potwór, w wierszu Idylla kontakt z naturą polega na braku kontaktu, w Pop-Wenus ciało kobiety jak z nylonu, jak ze sztucznego tworzywa.
W porównaniu z tymi wierszami świat w wierszach Dariusza Sośnickiego jest radosny i kwitnący, pulsuje prawdziwym życiem tworów przyrody i tworów człowieka –
(2.7.1995)
Andrzej Tuziak, nigdy nie czytałem żadnego tekstu Andrzeja Tuziaka o charakterze pozaartystycznym.
Narracja o Nagim lunchu Williama Burroughsa – „FA-art” 1995 nr 1 – nie sprzeniewierza się informacyjności recenzyjnej, aleja czytam ją jako źródło informacji o Andrzeju Tuziaku.
Jest on osobą duchowo bardzo tajemniczą.
W recenzji wypowiada się o książkach „kultowych”, deklaruje, że jest zorientowany, czym są książki kultowe w Anglii.
Zastanawiają różne sformułowania recenzji z zakresu fizjologii, neurologii, psychiatrii.
Osobowość Burroughsa interesuje Tuziaka znacznie istotniej, niż to się zdarza recenzentom.
Recenzja pod tytułem Nagi Burroughs jest bardzo ważna ze względu na jej autora (na Andrzeja Tuziaka) –
(3.7.1995)
Jan Szaket, dwukrotna lektura recenzji Wierszy o fryzjerach – „FA-art” 1995 nr 1 – nie rozstrzyga, czego autor w wierszach Darka Foksa chce się doszukać.
Wiadomo jednak, że z satysfakcją szuka.
Opowieść o szukaniu nie jest retoryczna, lecz prawie fabularna.
Coś się zdarza w trakcie szukania, o tym się opowiada.
Taką recenzję czyta się dwa razy bez przykrości –
Łukasz Tomczyk (?), recenzja Podróży do ostatniej strony – „Nowy Nurt” 1995 nr 13 – jakby nadmiernie wymyślona, wykoncypowana.
Recenzent wie, kim jest Hubert Adamowski (Adam Ubertowski), nie wie, jaki jest intelektualny zamysł autora –
(7.7.1995)
Oliver Sacks, fragment pod tytułem Antropolog na Marsie (Notatki neurologa) – „Ex Libris” nr 79, lipiec ‘95, przełożył Alek Radomski – zawiera atrakcyjny opis zjawiska autyzmu u dzieci i dorosłych.
Sacks odwołuje się do pierwszych opisów zjawiska w latach czterdziestych przez Leo Kannera z Baltimore i Hansa Aspergera z Wiednia.
Szczególnie atrakcyjna jest relacja o Tempie Grandin, wykładowczyni na uniwersytecie i autorce książki autobiograficznej.
W Polsce głośna jest książka Sacksa Człowiek, który pomylił swoją żonę z kapeluszem (1970).
Przekład Alka Radomskiego jest chyba dosyć sprawny i dotyczy to nie tylko przekładu narracji Sacksa, lecz także cytowanych przez Sacksa wypowiedzi Tempie Grandin.
Alek Radomski uaktywnia się i upublicznia coraz bardziej widocznie –
(8.7.1995)
Zygmunt Kubiak, esej Safo – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – przepiękny, z przepiękną odą O wzniosłości.
Wzniosłość w tej odzie jest wzniosła w szczególny sposób, bo bez wzniosłości.
Na najwyższy szczyt istnienia wznosi się patrzenie z bliska na drugiego człowieka w oczarowaniu miłosnym.
Nie jest możliwe, żeby cokolwiek było równe temu szczęściu.
W życiu jest ono możliwe do pewnej granicy duchowości i fizyczności człowieka.
W sztuce ma się do niego prawo do samego końca –
Janusz Majcherek, artykuł po śmierci Emila Ciorana (1911-1995) – „Życie Warszawy” 1995 nr 183, dodatek „Niedziela” – napisany sprawnie i inteligentnie.
Tylko słowa o „ponuractwie Ciorana” w porównaniu z Arkadią sceptycyzmu Montaigne’a ujawniają banalny żurnalizm.
W złej świadomości Ciorana (w jego świadomości zła we wszystkim) jest ironia i ironiczna radość, że jest się u absolutnego kresu złej świadomości –
Ludwik Bohdan Grzeniewski, wspomnienie o Adamie Ważyku – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – mogłoby być piękne, gdyby wzmianka o bracie Ważyka została zamknięta słowami, które Ważyk wykrzyknął: „Nie chcę o tym mówić. To jest wielka tragedia mojego życia”.
Takie słowa narzucają tabu.
Nie wolno go przekroczyć, jeśli we wspomnieniu o zmarłych nie chce się odrzucić tych względów, które się respektowało za ich życia –
Tadeusz Nowak, narracja Będę świętą – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – jest ładna mimo całkowitej artystycznej (stylistycznej) repetycyjności.
Powtarza się tu baśń o raju (o szczęściu), któremu nic nie może zagrozić.
Ulokowało się raj (szczęście) w najnaiwniejszych dziecięco-dziewczęcych marzeniach.
W tej narracji nie ma nic poza baśnią, baśń jest w niej sterylna.
Janusz Drzewucki, w szkicu Kolano Iwaszkiewicza – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – opis Sandomierza poprzez teksty Iwaszkiewiczowskie i z autopsji.
Robota w części iwaszkiewiczologiczna, w części reporterska –
Dariusz Nowacki, w nocie (Nie)widzialna ręka rynku – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – dobry opis mechanizmów art-biznesu na przykładach Szczura Andrzeja Zaniewskiego i Początku Andrzeja Szczypiorskiego.
Przyjemnie, że Dariusz Nowacki bezbłędnie widzi artystyczną wartość obydwu bestsellerów –
Bohdan Zadura, Tour du passę, Żelazna kurtyna i Świński wiersz – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – są, zwłaszcza Tour du passę, prozopoezją, tylko w tej formie ta nazwa jest celna w tym przypadku.
U Tadeusza Nowaka występuje poezjo-proza, u Bohdana Zadury prozopoezją.
Nowak robi prozę z poezji (procedura degradacji), Zadura robi poezję z prozy (procedura nobilitacji) –
Tadeusz Różewicz, poemat Francis Bacon czyli Diego Velazquez na fotelu dentystycznym – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – jest nade wszystko autointerpretacją Różewicza.
Różewicz sam sobie wyznacza swoje szczyty, sam siebie honoruje.
Mimochodem honorując Adama Czerniawskiego, Adam Czerniawski, trafiając do poematu Różewicza, osiąga niemało […] –
Kazimierz Wyka, Listy do Tadeusza Różewicza (ze wstępem Marty Wyki) – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – kapitalne.
Motywy sportowe mniej mnie poruszają niż Jerzego Lisowskiego, przenikliwe natomiast są wszystkie refleksje nad literaturą i nad sztuką.
Z jednej uwagi, którą zacytuję, wywieść by się dało ideę rewolucji artystycznej w literaturze: „Sztuka pisania, wdrażana każdemu dziecku, nakazując porządkować wypowiedź, dając środki tylko dla banalnej warstwy społecznego kontaktu, bardziej zabiła i zabija przyrodzony nadrealizm prostaczków aniżeli sztuka malowania”.
„Banalna warstwa społecznego kontaktu” to ideał i zarazem rygor w polskiej literaturze, ten ideał i rygor zabsolutyzowali uczniowie Wyki.
Poraziło mnie wyznanie Wyki po śmierci Wilhelma Macha: „Mało kogo z mężczyzn tak bardzo jak jego kochałem” –
Wiesław Myśliwski, lektura Prologu w druku, w jubileuszowej „Twórczości”.
Czyste to, doskonałe w gatunku słowa, sute i bogate jak łowicki wełniak.
Myśli się przy lekturze, co ten prolog zapowiada.
Zapowiedź jest jakby pełna, ale chciałoby się, żeby pełna nie była.
Żeby nie wszystko ją potwierdzało.
W taki sposób chcę nazwać swój lęk o nadmierną stateczność całego Widnokręgu, o nadmiar w nim stateczności, obfitości i nawet doskonałości.
Widnokręgowi może zaszkodzić przedobrzenie, przedobrzenia trochę się boję –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy